Ta polisa inwestycyjna to pomnik mojej głupoty i naiwności pięć lat temu.
Dałem ją sobie wtedy sprzedać mimo że:
- nie do końca rozumiałem, jak działa,
- nie widziałem jej kosztów i ryzyk,
- nie miałem ugruntowanej wiedzy o długoterminowym oszczędzaniu.
Paradoks polega na tym, że ta błędna decyzja sprzed pięciu lat przyspieszyła moją edukację finansową. Trochę na zasadzie: „gdy dostajesz od życia cytryny, naucz się robić lemoniadę”. Zamiast się tylko frustrować, szukać winnych i robić nerwowe ruchy, zacząłem się intensywnie uczyć o zarządzaniu oszczędnościami. Pod tym względem ta polisa to „trafiona inwestycja”.
Raz w roku rozliczam stopy zwrotu, które osiągam od początku jej prowadzenia. Jak wyglądają moje wyniki i koszty po pięciu latach od startu?
Wyniki od 2012
Swoje wyniki na tej polisie rozliczam po raz trzeci. W rozliczeniach z 2015 (więcej) i 2014 roku (więcej) jest też trochę informacji o polisach inwestycyjnych ogólnie i o mojej polisie (np. opłatach).
W skrócie: na początku 2012 podpisałem umowę z firmą ubezpieczeniową, w której zobowiązałem się, że:
- przez co najmniej 7 lat będę przelewał na rachunek polisy 350 zł miesięcznie,
- składki będę lokował na własne ryzyko w funduszach inwestycyjnych,
- moje oszczędności będą do mojej dyspozycji w 100% po upływie 15 lat.
Wyniki – odczyt w styczniu 2017
W dniu publikowania tego artykułu, moje wyniki od początku polisy to:
- ok. 1100 zł zysku netto (ponad wpłacony kapitał i po wszystkich opłatach),
- 2,06% średniorocznej stopy zwrotu (uwzględnia rozłożenie wpłat w czasie),
- 5,29% absolutnej stopy zwrotu (zysk netto stanowi taką część wpłaconego kapitału).
Sprawdziłem też, jak inwestycja poradziła sobie przez ostatnie 12 miesięcy. O ile rok 2015 zaskoczył mnie negatywnie (więcej), rok 2016 zaskoczył mnie pozytywnie. Mój (bardzo zróżnicowany) portfel przyniósł w tym czasie:
- ok. 1900 zł zysku netto,
- 10,78% średniorocznej stopy zwrotu,
- 9,55% absolutnej stopy zwrotu.
Skąd się wzięły wyniki w 2016?
Podzieliłem oszczędności między różne rodzaje funduszy w dwóch wymiarach:
Korzystałem z funkcji automatycznego rebalancingu, czyli przywracania co jakiś czas struktury oszczędności do wyjściowych proporcji. Nie wykonałem wielu ręcznych transakcji. Na rachunek składało się 20 różnych funduszy.
- klasa aktywów: 50% dług, 50% udziały
- geografia: 50% kraj, 50% świat
Korzystałem z funkcji automatycznego rebalancingu, czyli przywracania co jakiś czas struktury oszczędności do wyjściowych proporcji. Nie wykonałem wielu ręcznych transakcji. Na rachunek składało się 20 różnych funduszy.
Za dobry wynik odpowiadają głównie fundusze akcyjne, szczególnie aktywów zagranicznych.
Nie wiem, czy to się powtórzy w 2017. Jestem ostrożny i nie mam szczególnych oszczekiwań. Rachunek zamierzam nadal prowadzić w oparciu o kilka prostych zasad:
- automatyczny rebalancing co kwartał,
- szeroka dywersyfikacja, w tym geograficzna,
- zrównoważona alokacja między klasy aktywów (ok. 50% dług, 50% akcje),
- dopuszczam lekkie, „kontrariańskie” odchylenia od tej alokacji (do proporcji ok. 30/70).
Wykresy
Ten wykres ilustruje historię wpłat (niebieskie słupki), wartości rachunku netto (czerwona linia) oraz wartości rachunku powiększonej o pobrane przez ViennaLife opłaty (pomarańczowa linia).
Ten wykres pokazuje, jak zmieniał się w czasie nominalny zysk (niebieska linia) oraz nominalny zysk powiększony o pobrane przez ViennaLife opłaty (czerwona linia).
Ten wykres pokazuje, jak zmieniała się w czasie absolutna stopa zwrotu (niebieska linia) oraz absolutna stopa zwrotu powiększona o pobrane przez ViennaLife opłaty (czerwona linia).
Koszty
W pierwszym miesiącu prowadzenia tej polisy opłaty wyniosły 11,64 zł.
Po pięciu latach gromadzenia oszczędności wzrosły do 58 zł miesięcznie. W 2016 ViennaLife pobrała łącznie 630 zł w opłatach:
- administracyjnej,
- za zarządzanie,
- za ryzyko.
Ubezpieczyciel pobiera opłaty przez umorzenie co miesiąc części jednostek funduszy na moim koncie. W 2016 było to ok. 0,27% wartości konta miesięcznie, czyli ok. 3,33% wartości konta rocznie.
To dodatkowa warstwa opłat w stosunku do opłat za zarządzanie, które pobierają fundusze inwestycyjne. Te wszystkie koszty są potężną siłą spowalniającą wzrost wartości rachunku.
Spójrzmy. Gdybym dodał do obecnej wartości rachunku sumę pobranych od lutego 2012 opłat (2102 zł), zysk wzrósłby do 3195 zł, średnioroczna stopa zwrotu do 5,76%, a absolutna stopa zwrotu do 15,21%.
Po lewej taka hipotetyczna wartość rachunku, po prawej realne wyniki polisy w dniu publikacji tego artykułu.
Inna obserwacja – mój zysk netto to w tej chwili ok. 1100 zł, a „zysk ubezpieczyciela”, czyli opłaty pobrane w ramach opłat za polisę, to ok. 2100 zł. Można powiedzieć, że 2/3 zysku, który wypracowały fundusze inwestycyjne, trafiło do zakładu ubezpieczeń.
Czy taki rezultat dałoby się osiągnąć poza polisą inwestycyjną?
Bez wchodzenia w szczegóły – jak najbardziej. Od kilku lat, stosując podobne podejście, prowadzę kilka inwestycji opartych o aktywa rynkowe. Są to między innymi:
- IKZE z rachunkiem maklerskim (moje wyniki i koszty po 4 latach),
- portfele w ramach funduszy parasolowych (wkrótce jeden opiszę w szczegółach),
- portfele oparte o fundusze ETF i spółki polskie i zagraniczne.
Każda z tych inwestycji jest bardziej rentowna niż polisa inwestycyjna ViennaLife.
Na IKE Plus w NN TFI (polecam) podejmuję mniej ryzyka (niższa alokacja w fundusze akcyjne) i mam do wyboru fundusze tylko jednego towarzystwa, a i tak mam lepsze wyniki – dzięki niższym kosztom.
Podobnie w funduszach parasolowych, m.in. Union Investment i Aviva Investors. Mniej ryzyka w portfelu i fundusze tylko jednego TFI, ale wyraźnie wyższe stopy zwrotu dzięki temu, że nie ma dodatkowej warstwy opłat dla ubezpieczyciela.
Portfele akcji, w tym IKZE, mają kilka razy wyższą stopę zwrotu (aktualnie ok. 8-10% rocznie), ale nie powinno się ich bezpośrednio porównywać ze zrównoważonym portfelem funduszy inwestycyjnych. Mają wyższe stopy zwrotu, ale też wyższą zmienność. Wymagają też odrobinę innej wiedzy i nastawienia.
Bonusy
Przy okazji tej umowy otrzymałem od pośrednika (banku) bonusy:
- nielimitowany zwrot 2% płatności kartą przez 5 lat,
- jednorazową lokatę o bardzo wysokim oprocentowaniu,
- konto z pakietem darmowych usług.
Ich wartość (szczególnie pierwszych dwóch) jest znaczna. Gdybym dodał ją do obecnej wartości rachunku polisy, moje korzyści wyglądałyby trochę lepiej. Byłby to uczciwy zabieg – gdybym nie podpisał tej umowy, te przepływy pieniędzy w moim kierunku nigdy by nie nastąpiły.
Odrobiłem lekcję
Jak napisałem na początku, cały ten ambaras z polisą inwestycyjną stał się dla mnie silnym motywatorem, żeby się uczyć. W jakimś sensie ten skomplikowany, drogi produkt finansowy jest również ojcem chrzestnym tego bloga.
Nie mówię, że jestem teraz mądry. Wygląda jednak na to, że jestem trochę mniej głupi, jeśli chodzi o zarządzanie oszczędnościami. Nauczyłem się między innymi, że:
- opłaty dla instytucji finansowych to olbrzymia siła spowalniająca wzrost wartości oszczędności (więcej),
- istnieją dobre praktyki, które pomagają odpowiedzialnie i skutecznie inwestować długoterminowo (więcej),
- doradcy finansowi (np. w bankach) nie mają mi ani większości przeciętnych Wiśniewskich właściwie nic do zaoferowania (więcej),
- zdolność do uczenia się i niezależnego, krytycznego myślenia mają nieprawdopodobną stopę zwrotu.
Na koniec
Polecam inne artykuły na temat polis inwestycyjnych, funduszy inwestycyjnych oraz prywatnej emerytury.
Zapraszam do zapisywania się na bezpłatny, e-mailowy tygodnik Moja Przyszła Emerytura – co niedzielę podsumowanie tygodnia, zapowiedzi oraz coś ekstra.